» Blog » Rok temu o tej porze
12-02-2012 12:50

Rok temu o tej porze

Odsłony: 48

Rok temu o tej porze byliśmy już na zjAvie. Zastanawialiśmy się, czy zwycięzcy polterowo-zjAvowego konkursu odebrali już wejściówki i ochraniacze (to Marcin wymyślił hasło "Wygraj akredytację i kapcie"), a ja raz po raz upewniałam się, że nie zapomnieliśmy zabrać biletów na Traviatę, na którą wybieraliśmy się wieczorem. 

Pół roku temu siedzieliśmy przyklejeni do monitorów, mimo że - jak się to już wiele razy zdarzyło - komunikatory złośliwie nas sabotowały. Tyle było jeszcze rzeczy do obgadania przed wyjazdem: dopiero co opublikowany program Polconu, atrakcje jubileuszowych Bachanaliów, zapowiedzi Innych Sfer... Przypomniałam Marcinowi, że nie dostałam jeszcze od niego fotorelacji z OldTown. Obiecał, że gdy tylko wróci, od razu wyśle mi zdjęcia.

Nie wrócił.

To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Choćby ta notka rozrosła się do niebotycznej długości, nie odda wysiłku, który DAME włożył w ten dział. Cztery lata szefowania, setki kilometrów przemierzonych w drodze na konwenty, dziesiątki newsów, maili, forumowe dyskusje... Perfekcjonista. Potrafił spędzić długie godziny na poszukiwaniu odpowiedniej czcionki do promo i przez kilka tygodni mailować z organizatorami konwentu, żeby warunki patronatu odpowiadały obu stronom. To, co widział końcowy użytkownik, było tylko małym skrawkiem pracy Marcina. Nawet gdy zrezygnował z szefowania i mniej udzielał się w redakcji, zarządzał działem podczas moich nieobecności, stale doradzał i pomagał. Śmiałam się czasem, że ten dział nosi jego odciski palców.

Można wykonywać te same czynności, ale to już zupełnie inna rzeczywistość. Można tak jak DAME jeździć na konwenty, ale wciąż boli świadomość, że nie zobaczy się czarnej skórzanej kurtki i znajomego samochodu; że w sali prelekcyjnej Marcin nie będzie, swoim zwyczajem, stał przy drzwiach albo siedział w jednym z ostatnich rzędów i uśmiechał się na widok znajomych. Można przeglądać informator, ale nie ma już Marcina, z którym narzekało się na źle przeskalowane mapki, sprzeczności w regulaminie (a biedny był organizator czy gżdacz, który zdradził się z nieznajomością jakiegoś punktu...) i błędy w opisach prelekcji. Można pisać maile, wieści, artykuły, ale DAME już nie pomoże, nie wyjaśni wątpliwości.

Zawsze po konwencie Marcin podsyłał mi swoje zdjęcia i to, co publikowaliśmy jako fotorelację, było naszą wspólną pracą. Choć nie parał się fotografią zawodowo i nie posiadał nadzwyczajnego sprzętu, fotorelacje zawsze mu się udawały. Miał, jak to się mówi, dar w łapach - potrafił uchwycić ducha imprezy, tę niepowtarzalną atmosferę konwentów. Fotorelację z OldTown 2011, za zgodą rodziny Marcina, opublikowałam jeszcze w sierpniu. Dziś chcę Wam pokazać dawne zdjęcia Marcina: z OldTown 2006, Tornado ver. 5.0, Pyrkonu 2006, Pyrkonu 2008, Polconu 2008 oraz Nordconu 2009.

Uzupełnienie bazy danych o minione konwenty i archiwalne fotorelacje było jednym z tych planów odkładanych "na potem". Bo przecież jest tyle bieżących spraw do załatwienia, bo na to potrzeba czasu, bo zdążymy... Ale stało się, co się stało. Nie będziemy już mogli przedyskutować kolejnych pomysłów na rozwój działu; Marcin nie odpowie już na otrzymanego w czwartek maila, nigdy nie odbierze smsa, którego wysłałam feralnego dnia, do archiwum rozmów nie dojdzie już ani jedna linijka, a na wyświetlaczu telefonu nie pojawi się znajomy numer. Ale staram się choć po części realizować plany, nad którymi wcześniej się naradzaliśmy.

Było jeszcze tak wiele konwentów, które chciał odwiedzić. O Polconie i Bachanaliach już pisałam. Raczej nie wybrałby się na Falkon (chociaż docenił kampanię reklamową), ale za to na pewno podobałby mu się jubileuszowy Nordcon. Może pojechałby na zjAvę, a na pewno - na Pyrkon. A może po drodze byłby CoolKon? Tak czy owak, na pewno Wrocław odwiedziłby przy okazji Polconu, takiego konwentu nie mógł przecież opuścić. A ile byłoby jeszcze wypadów niezaplanowanych, spotkań z fandomowymi znajomymi, zaimprowizowanych alterkonów?...

Stały element fandomu, tak wspominają go ludzie. Nawet ci, którzy słabo znali Marcina, traktowali jako pewnik, że kiedy pojadą na konwent, to gdzieś tam będzie DAME. Że się uśmiechnie, przemknie chyłkiem z jednej sali do drugiej, zrobi zdjęcie albo zamieni kilka słów z koordynatorami. Jego obecność była czymś naturalnym, upewniała, że fandom się nie zmienił, że to jest ciągle społeczność ludzi, których się zna. Ludzi, którzy byli, są i będą.

Tak, będą. Przecież w jakiś sposób, choćby we wspomnieniach czy na zdjęciach właśnie, Marcin tu będzie.

Zawsze.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.